Chcą nas zastraszyć
Spodziewałem się, że nasz film może zostać zauważony. Ale że wywoła taki rejwach, tego nie przewidywałem – twierdzi publicysta Jan Pospieszalski
Rz: „Jan Pospieszalski naruszył zasady obiektywizmu, szacunku i tolerancji, co jest naganne w sytuacji bolesnych przeżyć narodu” – czytamy w oświadczeniu Rady Etyki Mediów na temat filmu „Solidarni 2010”. Padają tam też słowa o manipulacji. Co pan na to?
Jan Pospieszalski: Co mam powiedzieć? To oświadczenie jest silnie nacechowane emocjonalnie, a mnie pozostaje przyjąć je do wiadomości. Każdy ma prawo oceniać. Ja się z tym stanowiskiem nie zgadzam i uważam je za niesprawiedliwe. Zarzuty uważam zaś za kompletnie chybione. Moim zdaniem Rada Etyki Mediów kompromituje się tym oświadczeniem.
Nie jest w tym oburzeniu odosobniona. Zarzut, że wraz z Ewą Stankiewicz zrobiliście jednostronny dokument, jest powszechny.
Mogę się zgodzić, że nasz dokument jest kontrowersyjny. Ale co to znaczy, że jest jednostronny? Prezentuje tylko jeden punkt widzenia.
Ale kogo miałem pytać o inne zdanie? Miałem iść do Rosjan czy do Palikota? Ewa Stankiewicz zrobiła dokument, który miał oddać klimat, jaki panował przed Pałacem Prezydenckim po tragedii pod Smoleńskiem. Naszym zdaniem to była wyjątkowa chwila, a Ewie udało się uchwycić ten fenomen. Taki jest obowiązek dokumentalisty. Po prostu poszliśmy do tych ludzi z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta