Klient nasz pan. Albo nie
Od dwudziestu z górą lat żyjemy w Polsce w przeświadczeniu, że jako klienci dyktujemy warunki.
Bardziej naiwni uważają nawet, że nasze głosowanie portfelami to forma sprawowania władzy przez niewidzialną rękę rynku. Czyżby?
Wyobraźmy sobie, że przychodzimy do znajomej piekarni. Zwykle wybieramy chleb, bułki, może ciasto i płacimy za zakupy w kasie. Pewnego dnia jednak sprzedawczyni wita nas z uśmiechem i pyta: jak bardzo kochasz nasze bułki? Większość z nas wzruszy ramionami i zrobi zwykłe zakupy. Ale część zastanowi się i grzecznie odpowie: bardzo kocham wasze bułki. Dobrze! – odpowiada sprzedawczyni i daje lizusom po jednej bułce gratis. Ci wcześniej obojętni po namyśle także więc przyznają, że bardzo kochają te bułki. Sprzedawczyni, nadal z uśmiechem, mówi: udowodnijcie to – opowiedzcie znajomym, że bardzo kochacie nasze bułki, i namówcie ich na zakupy w naszej piekarni. Gros klientów ponownie wzruszy ramionami, jednak reszta zaciągnie sąsiadów i rodzinę do tej narcystycznej piekarni. A wszystko tylko po to, by dostać za darmo produkt, który kosztuje kilkadziesiąt groszy. Spirala nakręca się, ponieważ każdy następny...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta