Klasyka górą!
Choć we współczesnych produkcjach filmowych samochody pojawiają się masowo, jednak trudno nimi zaskoczyć widza. Może dlatego, że dominują przeciętne auta uwikłane w efekciarskie pościgi. Z tego powodu dobrze pamiętamy Forda Mustanga prowadzonego przez detektywa Franka Bullitta, a niekoniecznie to, czym jeździli bohaterowie kolejnej części „Szybkich i wściekłych”.
Grający Franka Bullitta Steve McQueen to aktor kultowy – także dla miłośników filmowej motoryzacji. Co ciekawe, McQueen faktycznie był samochodowym maniakiem. Posiadał ponad pół setki aut i ponad 200 motocykli, a oprócz tego również kilka samolotów i mnóstwo akcesoriów związanych z motoryzacją.
Jego zainteresowanie autami i niemałe umiejętności w ich prowadzeniu sprawiały zresztą sporo kłopotów producentom filmów, którzy musieli przecież dbać o bezpieczeństwo aktora. Tymczasem podczas kręcenia filmu „Bullitt” McQueen uparł się, że sam poprowadzi zielonego, 325-konnego Mustanga Shelby GT390 z 1968 r., na dodatek nie życzył sobie żadnego przyspieszania zdjęć. Zadbał też, by nie było (może i efektownych, ale absurdalnych) poślizgów. Ford Mustang i Dodge Charger pędziły po ulicach San Francisco tak, jakby to był najprawdziwszy tor wyścigowy. Tak właśnie powstała jedna z najdoskonalszych scen pościgów w historii kina.
Swój udział w niej miał też jeden z najlepszych hollywoodzkich kaskaderów, Carey Loftin, który ostatecznie zastąpił McQueena w kilku ryzykownych ujęciach. Pracował on zresztą przy kilku innych produkcjach z niezwykłymi pościgami w tle, choćby we „Francuskim łączniku”, „Pojedynku” czy „Znikającym punkcie” (wszystkie z 1971 r.).
Ten ostatni, z Barrym Newmanem w roli głównej, to hołd złożony...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta