Nostalgia i nadzieja
- Kiedy po dwóch miesiącach skoszarowania wyszedłem na przepustkę, krążyłem między domami, patrzyłem w okna, widziałem świecące się choinki. Nie chciałbym, żeby to zabrzmiało sentymentalnie, ale poczułem nostalgię, o którą nigdy wcześniej się nie podejrzewałem - mówi Janusz Gajos w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
RZ: Pamięta pan choinkę swojego dzieciństwa?
Takich obrazów nigdy się nie zapomina. Wisiały na niej suszone owoce, świeże jabłka i cukierki. W tajemnicy przed rodzicami wyjadałem je z kolorowych sreberek, tak że na gałązkach zostawały same puste papierki. Choinka miała prawdziwe świeczki, co groziło pożarem i trzeba było bardzo uważać. Bardzo lubiłem ten moment, kiedy wszystko już było posprzątane, wypolerowane, mieszkanie pachniało pastą do podłóg, a w piecu kaflowym buzował ogień. Siadałem blisko niego – było ciepło, przytulnie – i wpatrywałem się w płomień.
A jaki smak miały pana dziecięce święta?
Nie wyobrażam sobie Wigilii bez makowca! To ciasto, na które się zawsze czekało. Mama piekła go specjalnie z myślą o wigilijnej wieczerzy. Była też oczywiście zupa grzybowa, którą do dziś uwielbiam. Moja żona jest z Poznania, dlatego gotuje dwie: druga jest rybna – z jej wspomnień dziecięcych.
Dziś dzieci znajdują pod choinką Batmana i gry komputerowe, a jakie prezenty dostawało się po wojnie?
Prezenty pod choinką były skromne. Teraz uważa się, że dać komuś rękawiczki lub szalik to banał, ale wtedy prezent poza świątecznym urokiem musiał być użyteczny i praktyczny. Może dlatego lepiej pamiętam, że na Mikołaja znalazłem pod poduszką książkę, która w bajkowy, zbeletryzowany sposób opowiadała o rozwoju ludzkości. Jak ją otworzyłem, to...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta