Polowanie wśród straganów
W księgarniach pojawił się tytuł „To było tak...”. Ten zbiór barwnych, zabawnych, ale też pełnych refleksji felietonów z życia mazowieckich bazarów ukazywał się w latach 80. w „Życiu Warszawy”. Ich autor opowiada o meandrach peerelowskiego handlu, PZPR i pijawkach
ŻW: Jest czerwiec 1989 roku. Pan od dziewięciu lat opisuje życie mazowieckich targowisk. Jakie widzi pan zmiany?
Marek Przybylik: Żadnych. Wybory były faktem politycznym, a nie ekonomicznym.
W którymś momencie bazarowa rzeczywistość jednak się zmienić musiała. Napisał pan we wstępie: „W ten sposób (...) doszliśmy do wymarzonej stabilizacji. Do czasów, w których kwestia jaj, schabowego, karpi i bananów nikogo już nie ekscytowała, gdyż akurat w tej dziedzinie zapanowała błogosławiona nuda”.
Ale to stało się bardzo późno.
W 1995, może 1996 roku. Obiektywnie, bo dla mnie końcem tego okresu było zaprzestanie pisania felietonów, chyba w 1991 roku.
Nie korci pana, żeby do tego wrócić?
Nie chciałoby mi się. W latach 80. miało to sens informacyjny. Żeby w ogóle coś kupić, ludzie musieli wiedzieć, gdzie są tańsze buraki, a gdzie rzucili kaszankę. Poza tym wtedy wszystko było ciekawe. No bo jak tu nie zainteresować się, kiedy wydano zarządzenie, ile węgla przysługuje samcowi kaczemu , ile kurze, ile świni? Żeby było jeszcze ciekawiej, autor tego dokumentu przewidział nawet przydział węgla dla lisów polarnych... To były takie czasy, że wszystko było na przydział, a niczego nie było. Dziś przydziałów nie ma, a wszystko jest. Słowem nuda, której nikt by nie chciał drukować, a tym bardziej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta