Przepis na zagładę życia
Do końca zimnej wojny trwaliśmy w przekonaniu, że to człowiek przyniesie planecie zagładę. Okazuje się jednak, że przyroda może się sama z tym uporać, i to na kilka sposobów. Nie jest to wcale tak nierealne, jakby się wydawało
Amerykanie do dziś ze zgrozą wspominają jedną z największych katastrof naturalnych XX wieku: wybuch wulkanu św. Heleny, który w 1980 roku zmiótł cały północny stok góry. W efekcie wulkan stracił 400 metrów wysokości. Teraz może się okazać, że tamta eksplozja była niczym w porównaniu z katastrofą, która dopiero może nadejść.
Naukowcy wykryli bowiem 15 km pod Górą św. Heleny ogromną komorę wypełnioną częściowo stopioną skałą. Słowo „ogromna” jest w tym przypadku jak najbardziej uzasadnione: podziemny zbiornik sięga 70 km na północny wschód oraz 50 km na wschód od widocznego na powierzchni stożka. Może to świadczyć o tym, że tam w dole istnieje superwulkan. Wybuch takiego giganta wywołałby dramatyczne skutki odczuwalne na całym globie. Mógłby nawet przynieść światu zagładę.
Badacze z University of Leeds odkryli niedawno, że największe masowe wymieranie w historii, które miało miejsce około 260 milionów lat temu, było spowodowane podobnym wydarzeniem. Potężna erupcja na terenie dzisiejszych Chin spowodowała wyginięcie 96 proc. gatunków morskich, 70 proc. kręgowców lądowych i jedyną w dziejach zagładę owadów.
Ślad wulkanu w genach
Superwulkany są nierychliwe. Wybuchają średnio co 50 – 100 tys. lat. Są też mało widowiskowe, właściwie to trudno jest nawet je zauważyć, bo nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta