Partyjny prezydent to patologia
Lech Kaczyński zamienił prezydenturę w maczugę polityczną brata i sprawił, że urząd ten stał się ciałem szkodliwym dla państwa, sabotującym rządzenie krajem – pisze publicysta
Przeczytałem niedawno w „Dzienniku” (15 czerwca 2009 r.) komentarz Kamila Durczoka „Nie ma bezpartyjnych prezydentów”, który zachęcił mnie do poświęcenia jeszcze trochę uwagi problemowi wywołanemu przez wicepremiera Grzegorza Schetynę.
Durczok pisze, że „prezydentura Lecha Kaczyńskiego jest przełomowa. Aktualny prezydent już nie kryje, że przede wszystkim jest prezydentem Prawa i Sprawiedliwości (...) Być może usankcjonowanie tego, co i tak jest stanem faktycznym, jest dobrym wyjściem? Właśnie to proponuje Grzegorz Schetyna. Wydaje się jednak, że nasze społeczeństwo woli żyć w politycznej iluzji i tworzyć fikcję, że prezydent jest osobą ponadpartyjną. A prawdę mówiąc, nic by się przecież nie zmieniło”.
Czynnik szkodliwy
Nie zgadzam się z panem Kamilem. Najpierw nazywajmy rzeczy słowami do nich stosownymi. Prezydentura Lecha Kaczyńskiego jest patologiczna, a nie przełomowa (bo to słowo ma w zasadzie znaczenie pozytywne). Patologii – która szczególnie jaskrawo ujawnia się w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta