Głową w dół 300 km/h
Amelia Bobowska, spadochroniarka, wicemistrzyni Polski w podniebnej akrobatyce, opowiada Monice Janusz-Lorkowskiej, na czym polegają formacje w swobodnym spadaniu, dlaczego są takie niezwykłe i co się czuje, lecąc z zawrotną prędkością
Rz: Udany jest tegoroczny zlot spadochroniarzy w Ostrowie Wielkopolskim? Właśnie się kończy...
Amelia Bobowska: Tym razem, choć spadochroniarstwo to dyscyplina sportowa, nie rywalizujemy ze sobą, lecz łączymy siły. I to dosłownie. Po raz pierwszy w Polsce staramy się zrobić w powietrzu ogromną figurę złożoną z ludzi pochodzących z całego świata. Figurę taką profesjonalnie nazywa się dużą formacją, stąd nazwa imprezy – Big Way Camp. Do udziału w skokach zgłosiło się ponad 200 skoczków spadochronowych z całego świata.
Tyle osób skacze łapie się za ręce?
Nie, nie za jednym razem. Próbujemy skakać formację nie aż tak liczną, bo „ledwie” ponadstuosobową. Jeśli się uda, będzie wspaniale. Mimo sukcesu nie padnie jednak w tym momencie żaden oficjalny światowy rekord.
A jaki jest rekord świata?
400 osób. Tyle kobiet i mężczyzn w różnym wieku i z różnych stron świata utworzyło jedną olbrzymią formację, łapiąc się za ręce i nogi. Było to przed trzema laty na niebie w Tajlandii. Jak dotąd nie próbowano tego sukcesu powtórzyć, ale na rok 2011 planowany jest nowy rekord – formacja złożona z 500 osób.
W Polsce bije się jakieś krajowe rekordy?
Oczywiście, choć nie są takie wysokie. W ub. r. pobity został oficjalny rekord Polski w dużej formacji – składała się z 45 osób. Potem był pierwszy w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta