Uzależnieni od potopu Made in China
By solidaryzować się z Tybetańczykami i ze sportowcami, którzy są pod presją opinii publicznej, każdy może zbojkotować produkty chińskie. Każdy może spróbować nie kupować ich do własnego domu. Czy to jest dzisiaj możliwe?
Kiedy siedem lat temu zdecydowano, że Igrzyska Olimpijskie 2008 odbędą się w Pekinie, doskonale wiadome było to, co dzisiaj tak oburza: że władze tego kraju łamią prawa człowieka, okupują Tybet, zatrudniają dzieci i nie płacą więźniom, którzy stanowią najtańszą siłę roboczą w tym kraju.
Dzisiaj zwolennicy bojkotu pekińskiej olimpiady chcą ukarać sportowców, bo świat nie potrafi sobie poradzić z chińskim problemem. Zapominają jakby, że znacznie łatwiej byłoby Chińczykom obejść się bez świata niż światu bez nich. A w dodatku globalna gospodarka z każdym dniem jest od Państwa Środka coraz bardziej uzależniona.
Przeżyć bez chińszczyzny
Próby bojkotu chińskich towarów były podejmowane już wielokrotnie i jeśli kończyły się sukcesem, to zawsze był on drogo okupiony.
Sara Bongiorni, amerykańska dziennikarka i jej mąż postanowili przez rok nie kupować nic, co jest wyprodukowane w Chinach. – Nie miał to być protest – tłumaczy Sara – ale próba sprawdzenia, na ile jej pięcioosobowa rodzina jest uzależniona od globalnej gospodarki. Wyszło, że jest aż za bardzo. A próba zmiany nawyków konsumpcyjnych okazała się nadzwyczaj kosztowna. Sara przyznaje, że kilkakrotnie świadomie się poddała, kiedy indziej próbowała obejść złożone samej sobie przyrzeczenie. Dzieci szybko znudziły się zabawą wyłącznie niemieckim Playmobilem i duńskim Lego, chociaż obydwie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta