Fajerwerk zamiast wzruszeń
Od piątku w kinach. „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona”, choć perfekcyjnie zrealizowany, zostawia niedosyt
Prolog jest wspaniały. Niewidomy pan Gateau, najlepszy zegarmistrz na całym południu Stanów, robi ogromny zegar, który ma zawisnąć na stacji kolejowej w Nowym Orleanie. Tymczasem na froncie pierwszej wojny światowej ginie syn. W 1918 roku, gdy stacja otwierana jest z wielką pompą, zegar rusza. Jednak zamiast odmierzać czas, cofa się. „Być może chłopcy, którzy zginęli na wojnie, będą mogli wstać, wrócić do domów, pracować na farmach, mieć dzieci” – mówi pan Gateu. Tłum zamiera w milczeniu. Tylko czy można cofnąć czas? I co byśmy wtedy w życiu zmienili?
Dalej reżyser David Fincher proponuje historię człowieka, któremu natura spłatała figla. Pomysł zaczerpnięty jest z opowiadania F. Scotta Fitzgeralda: Benjamin Button rodzi się stary, umiera jako niemowlę. Jego czas płynie w odwrotnym kierunku – jak wskazówki zegara z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta