Królowa disco w nowej roli
Donna Summer nie zgadza się na muzyczną emeryturę. Pierwszą od 17 lat płytą chce udowodnić, że trzyma rękę na pulsie. – Potrafię napisać piosenki, z którymi młodzi się utożsamią – mówi „Rz”
W pamięci słuchaczy pozostała lśniącą od brokatu dyskotekową diwą, bardziej chyba tandetną niż zmysłową. W oczach młodych wypada szlachetniej – jako królowa mitycznych lat 70., gdy pod znakiem srebrnej kuli rodziła się kultura klubowa.
Teraz Donna Summer przekonuje, że wszyscy się mylimy, nie doceniamy jej. Nagrała pierwszą od 17 lat płytę studyjną, na której muzyki disco jest niewiele, znalazł się natomiast blues, ballady, nawet reggae. „Crayons” to odważny i ambitny album – przypomnienie, że po zapaści disco Summer z powodzeniem odnajdywała się w innych gatunkach. 60-letnia artystka, która długą nieobecność tłumaczy obowiązkami wobec dzieci i wnuków, ma jeszcze jeden cel: zaskoczyć aktualnością swojej muzyki.
– Myśli pani, że mieszkam w jaskini i nie wiem, co się dzieje? Że się nie zmieniam, nie rozwijam? – mówi mi rozbawionym, ale zdecydowanym tonem. – Jeśli szukacie u mnie tylko tanecznych piosenek, wiele tracicie. Z każdego utworu można zrobić disco, wystarczy umiejętnie podłożyć taneczny rytm. Skomponowałam wiele takich, które w oryginale były balladami, na przykład „Bad Girls” i „She Works Hard For the Money”. To producenci przyspieszyli ich puls. Dzisiaj fakt, że jestem w pewnym wieku, nie musi skazywać mnie na śpiewanie standardów. Potrafię napisać utwory, z którymi młodzi...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta