Dawniej przynajmniej śniliśmy o Polsce
Ilekroć władza miała kłopoty z rządzeniem, z gospodarką, natychmiast pojawiały się pretensje do pisarzy - mówi Ernest Bryll
Rz: Robert Krasowski napisał niedawno, że polską prawicą rządzą literaci. I że literackie ideały przedkładają nad egzystencjalne konieczności, co jego zdaniem jest niedobre. Pomyślałam przekornie, że Polsce przydałby się jakiś wieszcz. By poopowiadał nam o ideałach i sprawach istotnych.
Ernest Bryll: Gdy słyszę takie zdania o wadze „egzystencjalnych konieczności”, a pojawiają się one co jakiś czas niezmiennie, to myślę, że wynikają z braku pomysłu na Polskę. Takie zdania słyszałem i za czasów Gomułki, i za Gierka. Ilekroć władza miała kłopoty z rządzeniem, z gospodarką, natychmiast pojawiały się pretensje do pisarzy. Że nie o tym, co trzeba piszą, a to co piszą i głoszą jest szkodliwe. I ci, co ich czytają, też nie robią mądrze. Słyszałem to wiele razy.
Krasowskiego chcę bronić: Gomułki nie przypomina. Chodziło mu raczej o polemikę z Bronisławem Wildsteinem.
A ja myślę, że chodzi jeszcze o coś innego. Przez czas, który wspominam jako najpiękniejszy, to znaczy lata „Solidarności”, czas, do którego moje pokolenie szło od 56 roku, wszyscy w Polsce wspinali się na palce, żeby być lepsi, wyżsi, bardziej przyjacielscy dla siebie, piękniejsi. I potem jakby nagle skończyła się radosna zabawa. Było tak, jakbyśmy się obudzili po wielkim pijaństwie i każdy ze skacowaną gębą pędził osobno do domu, ponieważ karierę – wydawało się – robić można tylko osobno, nie razem. To nie jest...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta