Została potęga smaku
Powieść Bronisława Wildsteina może mieć podobny skutek jak jego lista. Ale pisarz, w przeciwieństwie do publicysty, nie wypełnił planu arcydzieła
Powieść „Dolina nicości” utrwala mit założycielski III Rzeczypospolitej, jako tworu ludzi rozumnych – wbrew woli autora. Bronisław Wildstein nie daje alternatywy politycznej ani metafizycznej dla ugody z ubecją. Pozostaje oburzenie i współczucie dla ofiar. Czytelnik zaczyna się bać nie tylko o losy kraju, lecz także o siebie. „Oni” dalej wszystko mogą, jeśli zachowają pozory. Taki warunek stawia im bohater opozycji antykomunistycznej, a dzisiaj inżynier wielkiego zaprzaństwa i gwarant układu. Powieść może mieć podobny skutek jak lista Wildsteina. Jest książką z kluczem, zaś klucz tak dobrze pasuje do zamka, że każdy może otworzyć drzwi za kulisy i krzyknąć ze zgrozy.
Brak antagonisty
Popieram publicystę, ale zdradzam pisarza, bo widzę, że nie wykonał planu arcydzieła. Chce sfabularyzować teologię zdrady, jednak – sądząc z powieści – należy do teologów małowiernych. Nie spotkał się z żywym Bogiem „Abrahama, Dawida, Jakuba” ani z Chrystusem. Walczy o rząd dusz formami religijnymi, lecz nie umie ich wypełnić treścią. Sam tytuł książki wyznaje niewiarę. Nasza dolina nie jest ciemna, jak w 23. psalmie Dawida, a pusta.
Rzuca się w oczy brak antagonisty. Co należało robić w 1989 roku? Wiedział to protagonista Michał Bogatyrowicz, twórca kompromisu z komunistami, patron esbeków i redaktor najważniejszej gazety w kraju. Gmach redakcji jest szklaną menażerią skupiającą „towarzystwo”...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta