Trzymam się słonecznej strony życia
Rozmowa z Tadeuszem Dominikiem
Rz: Konsekwentnie od ponad 50 lat maluje pan abstrakcyjne pejzaże. Czy podobnie jak Jan Cybis, u którego pan studiował, uważa pan, że malarstwo nie jest fotografią natury?
Tadeusz Dominik: Zgadzam się z tą opinią, ale jest też między nami zasadnicza różnica. Cybis mimo wszystko trzymał się natury i malował w plenerze, choć oczywiście to, co widział, przetwarzał na własny kolorystyczny zamysł. Ja nigdy nie odtwarzam konkretnych pejzaży, co najwyżej sugeruję kolorem klimat jakiegoś miejsca albo szukam własnego znaku dla form występujących w naturze. A maluję w pracowni.
Po co więc panu liczne dalekie podróże?
Na nowe krajobrazy patrzę nie tylko jako malarz. Gdy je podziwiam, nie muszę ich od razu malować. Przeżywam zachwyt nad urodą świata jak każdy. Kiedy z moją żoną Cynthią podróżowaliśmy po Alasce, obserwowaliśmy fantastyczne widoki lodowca – o płaskim horyzoncie i ekspresyjnych spiętrzeniach w świetle: niebiesko-kabaltowym, fiołkowym, zielonym... I doświadczaliśmy emocji lądowania w pobliżu szczeliny lodowca głębokiej na tysiące metrów.
Dopiero potem to, co nagromadziło się w mojej pamięci, znajdowało bardzo odległy wyraz w obrazach o chłodnej kolorystyce. Z kolei śladem po podróży do dżungli w Peru były na moich płótnach masy żywiołowej gorącej zieleni.
Pana obrazy, najczęściej pełne barw, wyrażają słoneczną stronę życia....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta