Dobro mamy w genach
Z reżyserem Johnem Woo rozmawia Barbara Hollender
Rz: Dobrze posługuje się pan bronią?
Nigdy w życiu nie oddałem strzału z broni palnej.
Nie do wiary! Dla fanów kina akcji znakiem rozpoznawczym pana filmów są bohaterowie, którzy strzelają jednocześnie z dwóch pistoletów.
Oni może tak. Ja w przeciwieństwie do wielu Amerykanów nie mam w domu nawet rewolweru. Kiedyś jeden z moich współpracowników podarował mi drewnianą replikę Beretty. Zostawiłem ją na pamiątkę, ale zapewniam, że się nie da z niej wystrzelić. Nie mam zresztą takiej potrzeby. Jestem bardzo łagodnym człowiekiem.
Bohaterowie pana filmów inaczej chyba rozumieją męskość...
Jeszcze raz panią zadziwię. Nie czuję się reżyserem od łu-bu-du. W swoich filmach, nawet tych najbardziej gwałtownych, zawsze opowiadam się za ponadczasowymi wartościami: lojalnością, przyjaźnią, dobrem, które zakodowane jest w genach człowieka.
W swoich filmach pokazuje pan krwawe jatki.
Świat jest dzisiaj okrutny. Ja sam jako mały chłopiec widziałem nieraz w slumsach Hongkongu ludzi zabijanych przez gangi. Po 11 września też mnie pytano, czy nadal będę robił filmy pełne przemocy. Ale ja zawsze podkreślam, że te obrazy są protestem przeciwko gwałtowi, a ich bohaterowie nigdy nie są czarno-biali. W każdym z nich można znaleźć różne odcienie człowieczeństwa. Ja zresztą wierzę, że ludzie nie są...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta