Nowoczesny biznes w wersji slow
Miód od Kasztelewiczów jest powszechnie znany – Sądecki Bartnik to najbardziej rozpoznawalna marka w swojej branży. Anna Kasztelewicz opowiada o przyjemności pracy pszczelarza, rodzinnych konfliktach w firmie i o tym, dlaczego pszczoły ratują świat
W tej chwili firma Sądecki Bartnik to już marka znana w całej Polsce. Jak się dochodzi do takiego sukcesu, produkując miód?
Anna Kasztelewicz: Na wszystkich szkoleniach dla firm można usłyszeć, że właściciele firmy, żeby osiągnąć sukces, powinni mieć misję, strategię, cele – a my niczego takiego nie mieliśmy! Robiliśmy to, na co pozwalał rynek, bez niczyjej pomocy. Na początku tak jak wszyscy sprzedawaliśmy miód do spółdzielni, aż w końcu lat 80. XX wieku pojawiła się możliwość sprzedawania słoików z własną etykietą. Wtedy wymyśliliśmy nazwę Sądecki Bartnik – nawiasem mówiąc, teraz sądzę, że to kiepska nazwa.
Dlaczego?
Bo jest dwuczłonowa, trudna i zagraniczni turyści nie potrafią jej wymówić. A poza tym kopiują nas w innych regionach i w tej chwili Bartnik jest już nie tylko Sądecki...
To dowód na to, że jesteście rozpoznawalni.
Tak, w tej chwili ta nazwa widnieje na każdym słoiku miodu, jaki wyprodukujemy. Stosujemy bardzo skromną reklamę internetową i telewizyjną, promujemy się raczej dzięki działalności turystycznej. Także nasze muzeum wzbudza zainteresowanie mediów, dziennikarze zawsze się dziwią, że taka mała rodzinna firma potrafiła coś takiego zrobić, miała taki pomysł.
Porozmawiajmy chwilę o rodzinności w firmie. Jak się pracuje w otoczeniu najbliższych osób?
Chyba jesteśmy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta