Prezydent na serio
- Większość Polaków nie wróci już raczej tak po prostu do dawnego dyskursu o obciachowym Kaczorze – pisze publicysta
Próbując ogarnąć, co właściwie się wydarzyło tragicznego 10 kwietnia, wciąż omijamy to, co najważniejsze. Każdy obdarzony choćby minimum wrażliwości metafizycznej musi być wprost porażony wielopiętrową symboliką. Miejsce: nieopodal katyńskiego lasu. Czas: sakralny – wigilia Niedzieli Miłosierdzia Bożego; świecki – 70. rocznica mordu katyńskiego; sakralno-świecki – tuż po piątej rocznicy odejścia Jana Pawła II. Osoby: prezydent RP, jego małżonka, ludzie zasłużeni dla państwa i społeczeństwa, komplet dowódców wojska, duchowni różnych wyznań, rodziny pomordowanych w Katyniu.
To nie był jeden z tysięcy samolotów, jakie przemierzają przestrzeń powietrzną całego świata. Okoliczności katastrofy: jeśli potwierdzi się hipoteza rosyjskiego hobbysty lotniczego i samolot rzeczywiście uderzył o ziemię, odwróciwszy się na grzbiet, będzie to znaczyło, że w tych warunkach nikt nie miał szansy na przeżycie.
A mogło być zupełnie inaczej, mniej tragicznie: niewielka prędkość i wysokość lotu, mała ilość paliwa, o czym świadczyłby niezbyt intensywny pożar. Ale było tak: musieli zginąć wszyscy. Ktoś tak dopuścił. I jeszcze ten wulkan...
Naprawdę, głowa pęka od tej symboliki. Rozmawiamy o tym, bo nie sposób nie rozmawiać, ale nikt nawet nie próbuje tego interpretować. Ja z pewnością też nie będę. Za wcześnie na to. I nie chodzi tu o racjonalne zrozumienie. Nie warto...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta