Art i artretyzm, czyli pędzel, dłuto i medycyna
Ołtarz Wita Stwosza to swoisty katalog chorób XV-wiecznego Krakowa, a cierpiący na kiłę Stanisław Wyspiański pod koniec życia malował kredką przywiązaną do palców. O tym, ile medycyny jest w sztuce, z prof. Eugeniuszem Józefem Kucharzem rozmawia Aleksandra Stanisławska
Rz: Czy można mówić o silnych związkach medycyny i sztuki?
Eugeniusz Józef Kucharz: O problemach medycznych ukazanych w malarstwie, grafice lub rzeźbie powstały wielotomowe opracowania. Nawet jeżeli artysta nie sięgał specjalnie do tematyki medycznej, to przecież widział ludzi chorych, którzy w ten czy inny sposób go inspirowali.
W czasach, kiedy większość dzieł powstawała na zamówienie, a ich bohaterowie byli idealizowani, ludzie chorzy chyba nieczęsto trafiali na płótno lub byli odtwarzani w kamieniu?
Nie dotyczyło to tzw. scen rodzajowych. Można na nich zobaczyć na przykład wędrowca, kupca, żebraka z widocznymi bliznami po ranach, zmianami skórnymi, źle zrośniętymi kośćmi i w związku z tym zniekształconymi kończynami oraz wieloma innymi dowodami aktualnej lub przebytej choroby. Co więcej, często temat obrazu zmuszał jego twórcę do szukania chorych modeli. Jak bowiem przedstawić umierającego św. Łazarza, Jezusa uzdrawiającego trędowatych, święte opiekujące się chorymi, rannych po bitwie? Często pokazywano ich w towarzystwie św. Damiana, patrona medycyny, trzymającego atrybut swojego zawodu: naczynie do oglądania moczu, co było...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta