Kłopotliwa wyprawa na mecz
Znikły wspaniałe scenografie i efektowne fajerwerki. Niestety, znikają też z trybun kibice. To cena, jaką futbol musi płacić za lata tolerowania stadionowych bandytów
Z powodu awantur na stadionach włoski parlament przegłosował w 2003 i 2005 r. drakońskie ustawy futbolowe, których nikt nie potrafił, a może i nie chciał wyegzekwować. Powstała sytuacja, którą najlepiej opisuje cytat ze Szwejka: „Są rzeczy, których robić nie wolno, ale można”.
Nikt nie przestrzegał obowiązku spisywania personaliów przy kupowaniu biletów. Pałki, a nawet ładunki wybuchowe szmuglowano na stadion dzień przed meczem przy aktywnej współpracy klubowych działaczy.
Race, petardy i świece dymne wnosiły dziewczyny, chowając je tam, gdzie porządkowemu zajrzeć nie wolno, choć można podejrzewać, że chciałby. Zakaz stadionowy dla chuliganów stał się fikcją. Trzeba było dopiero tragedii w Katanii, gdzie 2 lutego bandyci w starciach z policją przed stadionem zamordowali inspektora policji, by sytuacja uległa zmianie. Rząd wydał kolejny dekret. Zdecydował, że stadiony, na których nie ma elektronicznych bramek, centrum monitoringu z systemem kamer i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta