Rusza Tour de Ski: piekło wymyślone w saunie
W sylwestra w Oberhofie Justyna Kowalczyk zaczyna 10 dni mordęgi. Broni tytułu sprzed roku
Narzekają, krytykują i znów startują. Tour de Ski to ból, znużenie biegiem i podróżami, ale też prestiż, dużo pieniędzy i jeszcze więcej punktów: blisko jedna trzecia z puli na cały sezon.
Mało kto potrafi się takiej mieszance oprzeć, choć co roku przed finałową wspinaczką na Alpe Cermis słychać jeden jęk i skargę, że biegami w FIS rządzą sadyści. W tym roku zrezygnowała tylko jedna gwiazda: Marit Bjoergen. Liderka Pucharu Świata trzyma się pomysłu z poprzedniego sezonu, gdy na przełomie roku trenowała, a nie startowała, i potem w Vancouver zdobyła pięć medali. Ale już zapowiedziała, że za rok wystartuje, by zdobyć jedyne trofeum, jakiego jej jeszcze brakuje.
Justyna Kowalczyk też narzeka, mówi że Alpe Cermis nienawidzi, czasem w żartach rzuci, że za rok już nie przyjedzie. I startuje w każdym...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta