Bridget po rozwodzie
Po roli panny Jones – niezbyt pięknej, niezbyt szczupłej, skazanej na „emocjonalnych popaprańców” i notorycznie pakującej się w kłopoty Renée Zellweger stała się ulubienicą publiczności, zwłaszcza pań. Bo przecież nikt nie jest doskonały i każdy czeka na miłość
O tym, jak Renée przygotowywała się do roli Bridget, krążą legendy. Że przytyła dziesięć kilo. Że szlifowała z trenerem brytyjski akcent. Że przez kilka tygodni incognito pracowała w londyńskim wydawnictwie, by poczuć klimat. Że media na Wyspach krzywiły się na Amerykankę w roli typowej Brytyjki... Po premierze nikt już nie wydziwiał, a Renée triumfowała. Lepszą Bridget trudno sobie wymarzyć.
– Szczerze mówiąc, sama byłam zaskoczona propozycją – mówi Zellweger. – Polubiłam Bridget, gdy tylko przeczytałam książkę Helen Fielding. Cała dyskusja w gazetach chyba jeszcze mnie zdopingowała. Ale najbardziej mobilizujący był fakt, że miałam zagrać...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta