Uciekli z Rosji, zostali w Indiach
W dzień Wszystkich Świętych kolorowe znicze zapłoną również na polskich grobach pod Bombajem
Do Kolhapur wyruszamy o świcie pociągiem z Bombaju. Koedukacyjne kuszetki bez przedziałów są brudne, podłogi zasłane gazetami. Na gazetach śpią ludzie owinięci cienkimi kocami.
Nasze miejsca są zajęte przez bagaże i innych podróżnych. Kładziemy się więc z plecakami pod głową na innych miejscach i mimo rejwachu udaje nam się zasnąć. Ale koło ósmej do pociągu wpada grupa rozkrzyczanych młodzieńców, o spaniu nie ma już mowy. Tym bardziej że przez wagony wędrują już jeden za drugim sprzedawcy herbaty, kawy, zimnych napojów i gorącego śniadania składającego się z rzadkiej potrawki z soczewicy i pszennych placków chapati. – Czaj, czaj, czaj, czaijjja! – krzyczą sprzedawcy lawirujący z towarem na głowie między podróżnymi.
Kolhapur to dzisiaj 400-tysięczne prowincjonalne indyjskie miasto, jakich wiele. Ale 200 lat temu było stolicą stanu o tej samej nazwie, jednego z czterech najważniejszych ośrodków Mahratta Confederacy – indyjskiego imperium istniejącego między 1674 a 1818 rokiem, a obejmującego ponad milion kilometrów kwadratowych. Kolhapurem władali maharadżowie z dynastii Bhonsole. Po odzyskaniu przez Indie niepodległości miasto znalazło się w stanie Maharasztra ze stolicą w Bombaju. Straciło znaczenie.
Turyści docierają tu rzadko. Przewodnik obiecuje jednak, że w Kolhapurze można poczuć smak Indii, których już nie ma, i zobaczyć wnętrza pałacu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta