Prawo unijne: Sejm i Senat na bocznym torze
Jak zagwarantować możliwie największy wpływ polskiego społeczeństwa na treść obowiązującego w Polsce prawa unijnego – zastanawiają się doktorzy nauk prawnych
Według różnych szacunków treść 60 do 70 proc. obowiązującego w Polsce prawa została bezpośrednio lub pośrednio określona przez instytucje Unii Europejskiej. Udział parlamentu ogranicza się z reguły do aprobowania mechanicznych tłumaczeń dyrektyw na język polski. Stworzona za rządów Leszka Millera ustawa o współpracy Rady Ministrów z Sejmem i Senatem w sprawach związanych z członkostwem Rzeczypospolitej Polskiej w Unii Europejskiej (tzw. ustawa kooperacyjna) sprowadziła polski parlament do roli konsultanta rządu, a w praktyce urzędników o randze niższej nawet niż podsekretarz stanu. Na gruncie jej postanowień rząd może bez zgody, a nawet wiedzy Sejmu głosować za przyjęciem prawa nawet w najbardziej doniosłych kwestiach, np. podatkowych lub z zakresu praw człowieka, mimo że sama konstytucja w tych kwestiach kategorycznie zabrania stanowienia prawa przez rząd. Skutkiem tego obowiązują w Polsce normy naruszające regulacje konstytucyjne, np. zakaz czysto badawczych, nieterapeutycznych eksperymentów na dzieciach i innych osobach niezdolnych do wyrażenia dobrowolnej zgody.
Unia nie jest winna
Brak wpływu polskiego parlamentu na treść prawa unijnego wbrew pozorom nie wynika z samego prawa unijnego. To nie regulacje Unii decydują o nikłej aktywności niektórych parlamentów w procesie negocjowania nowych dyrektyw czy rozporządzeń. Przeciwnie, próby...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta