Wieniec zdobi jelenia
Już ryczą... Taka wiadomość co roku z końcem września dociera do mnie z ostępów rozrzuconych po kraju. „Przyjeżdżaj” – wołają esemesy. A ja wybieram z reguły tylko jedno, to samo miejsce. Z wygodnictwa. Postępuję więc tak jak jelenie, bo one schodzą się w to miejsce także z wygodnictwa.
Z tymi potężnymi mieszkańcami puszcz spotykałem się wielokrotnie, zarówno w naturze, jak i w ośrodkach, w których żyją w stanie półdzikim. Czasem były to aż za bliskie spotkania. Raz byk wziął mnie na rogi, szczęśliwie obcięte, by swym porożem nie kaleczył rywali. Gdyby to był byk w pełnym orężu – już bym tu pewnie nie mógł sławić potęgi jego i współplemieńców. Kiedy indziej łania, samica jelenia, zwabiona zapachem jabłek w kieszeni, podeszła tak blisko, że nadepnęła mi na nogę. Szczęściem było to na miękkim, podmokłym gruncie, ale i tak nie pamiętam, żebym kiedykolwiek zobaczył więcej gwiazd. Ale te wszystkie, mające raczej posmak groteski, przeżycia są niczym wobec tego, czym jest czar rykowiska.
Tyki ze scypułem
To okres przypadających mniej więcej na październik jelenich godów. Wtedy to samiec nosi na głowie tęgie poroże, którego odgałęzienia są w języku łowieckim nazywane tykami. Poroże wyrasta już latem i najpierw jest pokryte delikatnym meszkiem, tzw. scypułem. Jeleń stale wyciera meszek o pnie drzew, aż go zupełnie zedrze. W ten sposób na progu jesieni staje z gotowym orężem, niczym z bronią wyjętą z pokrowca, do walki o przekazanie genów następnym pokoleniom. Dodajmy, że pokrowiec ten...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta