Dzień w Ascot
„Zarówno panowie, jak i panie proszeni są o przyjście w strojach stosownych do okazji. Proszę wziąć pod uwagę, że dżinsy, T-shirty oraz strój sportowy są niedozwolone”
Ta grzeczna, acz stanowcza, prośba nadeszła wraz z potwierdzeniem dziennikarskiej akredytacji. Włożyłem więc czarne garniturowe spodnie, ciemnogranatową marynarkę, dobrałem do tego krawat i wyruszyłem na wyścigi. Na Royal Ascot.
300 lat tradycji
O9.35 z dworca Clapham Junction w Londynie odchodzi pociąg do Ascot. Niemal wszystkie miejsca są zajęte. W wagonie panuje lekkie podniecenie, gwar. Uśmiechnięte twarze, fraki, ciemne marynarki, odświętne sukienki i kostiumy, kapelusze, cylindry. Niektórzy pasażerowie jadą samotnie, ale większość to pary lub grupki znajomych. Już w pociągu zaczyna się piknik. W rękach papierowe kubki z kawą od Starbucksa, słodkie bułeczki, plastikowe kieliszki z szampanem.
Ascot leży 30 km na zachód od Londynu. Pociąg mija małe miejscowości, zielone połacie łąk i lasów. Gdzieś za tymi zaroślami stoi ukryty zamek Windsor – największa zamieszkana rezydencja królewska świata. Pałac z czasów Henryka VIII, przebudowany przez Edwarda III, który powstał na miejscu budowli wzniesionej jeszcze przez Wilhelma Zdobywcę w 1078 r. Ascot należy właśnie do windsorskiego klucza.
Wyścigi konne, a szczególnie te w Ascot, zajmują wyjątkowe miejsce w angielskiej tradycji. Anglia jest bowiem ojczyzną współczesnych wyścigów, a Ascot to...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta