Wojna domowa
W perspektywie zbliżających się wyborów zarówno przywódcy PiS, jak i PO nie mają żadnego interesu w tym, by osłabiać emocje – uważa publicysta „Rzeczpospolitej”
Sytuacja Polaków, zwłaszcza zainteresowanych sprawami publicznymi intelektualistów czy publicystów, stojących dziś przed wyborem taktycznego sojuszu z PiS lub PO, jest sytuacją doskonale znaną z polskiej historii. Już pod zaborami ścierały się ze sobą dwa stronnictwa. Jedno szans na niepodległość upatrywało we współpracy z carską Rosją, drugie – z Prusami czy Rzeszą Niemiecką. Analogicznie było podczas okresu międzywojennego. Choć istniało wówczas niepodległe państwo polskie, wobec szybkiego wzrostu sąsiednich potęg wiele czasu poświęcono na dyskusje, czy lepiej z Hitlerem iść na bolszewików, czy też razem z Kremlem walczyć z potęgą III Rzeszy. Gdy w 1939 roku Polska zniknęła z mapy, pytanie stało się jeszcze bardziej aktualne.
Najbardziej pouczający jest oczywiście los tych, którzy obie potęgi uważali za śmiertelne zagrożenie dla Polski i najpierw walczyli z okupantem hitlerowskim, potem próbowali podjąć walkę z sowieckim. Przez kilkanaście lat po zakończeniu wojny władza ludowa w lasach i katowniach organów Bezpieczeństwa Publicznego rozprawiała się z tymi, którzy chcieli po prostu Polski.
Powtórka z historii
Dziś sytuacja jest zdumiewająco podobna. Niektórzy wybierają PiS jako jedyną siłę, która będzie w stanie w Polsce zrobić porządek i dbać o rację stanu. I nawet jeśli nie potrafią się całkiem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta