Z masajskiego młodzieńca wojownik
Patron siada za chłopcem, oplata jego nogi swoimi, szeroko je rozkładając. Ramionami przytrzymuje jego głowę i ręce, aby ten nie mógł się poruszyć. Wtedy stary Ndorobo przystępuje do ceremonii eunoto – obrzezania.
Głośne stukanie do drzwi małego pokoju wyrywa mnie z głębokiego snu. To właściciel hostelu, młody Tanzańczyk zaspanym, chrypiącym głosem woła po angielsku z silnym afrykańskim akcentem, żebyśmy się obudzili. Komba, nasz masajski przewodnik, już czeka. W bladej smudze światła latarni przenikającego do wnętrza przez zasłonkę w oknie udaje mi się dostrzec wskazówki zegarka. Jest 4.30 rano.
Marsz w blasku księżyca
Okolice wioski Longido, przy trasie Namanga – Arusza w północnej Tanzanii. Do Afryki Wschodniej przyjechaliśmy kilkuosobową grupą w poszukiwaniu przygód. Tydzień temu w wielkiej euforii stanęliśmy na jednym ze szczytów Mount Kenia – Point Lenana (4985 m n.p.m.).
Teraz maszerujemy w milczeniu, krok w krok za Kombą. Wąska ścieżka prowadząca z Longido w głąb buszu gęsto porośnięta jest smukłymi trawami. Mijamy ponadmetrowej wysokości termitiery. Lekkie podmuchy wiatru sprawiają, że liście na karłowatych akacjach cichutko świszczą. Blask księżyca uwydatnia dziwaczne, ciemne kształty baobabów. Z nieproporcjonalnie małymi konarami w stosunku do grubości i długości pni wyglądają, jakby rosły do góry nogami. Z oddali coraz wyraźniej dobiegają śpiewy Masajów. Słyszymy coś w rodzaju melodyjnych nawoływań i odpowiedzi.
Mzungu, jambo!
Świt wciąż jeszcze nie nastał, ale w osadzie masajskiej już panuje wzmożony ruch. Nie widać...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta