Półwysep Iberyjski włącza hamulce
Hiszpanie wychodzą na ulice, by zaprotestować przeciwko rosnącemu bezrobociu i niskim zarobkom. Za kryzys finansowy winią chciwość branży deweloperskiej. I wciąż ufają swoim bankom
Kiedy zbiera się grupa czterech Hiszpanów, jeden z nich musi być urzędnikiem – żartują mieszkańcy Półwyspu Iberyjskiego. Rozbudowana administracja pożera coraz więcej publicznych pieniędzy, ale wydaje się to nikomu nie przeszkadzać. Wręcz przeciwnie – w czasach kryzysu coraz więcej grup zawodowych zaczyna wyciągać ręce po państwowe pieniądze i pomoc od organizacji pozarządowych. – Teraz poszukiwane stają się inwestycje, do których dopłaca państwo. To gwarantuje ich bezpieczeństwo – uważa biznesmen Joan Davi, który prowadzi korporację inwestycyjną.
Madryt
Wielka manifestacja funkcjonariuszy Guardia Civil i ich rodzin. Reprezentacyjną arterią Madrytu La Castellana przetacza się tłum 20 tys. osób. Pod Ministerstwem spraw Wewnętrznych wykrzykują żartobliwe i niecenzuralne epitety pod adresem obecnego ministra. Żądają lepszego wyposażenia: ubrań i sprzętu oraz godziwych zarobków i emerytur. Najgłośniej krzyczą kobiety, bo pracujący w służbie cywilnej mężowie nie zawsze chcą się publicznie buntować przeciwko przełożonym.
Kryzys w Hiszpanii szczególnie dotknął branżę deweloperską. W prasie pojawiają się teraz żarty, że łatwiej jest sprzedać piecyk elektryczny na Saharze niż apartament na Costa del Sol
Nie finansiści, nie maklerzy i nie menedżerowie, tylko rodziny wychowujące dzieci najbardziej odczuwają skutki zaczynającego się w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta