Dźwięki warte miliony
Audiofilia w powszechnej opinii to choroba snobów, którzy słuchają wartego kilkadziesiąt tysięcy złotych sprzętu, zamiast ekscytować się pięknem muzyki. Tymczasem w dobie MP3 i utworów ściąganych z sieci ta „choroba” paradoksalnie zaczyna się rozprzestrzeniać
Jak zostać audiofilem? Recepta jest prosta: kupić możliwie najdroższe głośniki. Podłączyć je do kosztującego równowartość samochodu wzmacniacza lampowego, spinając komponenty wyposażonymi w filtry kablami. Naturalnie ich koszt musi co najmniej przekraczać średnią krajową pensję. Ważny jest też odtwarzacz. Może być klasyczne CD, ale – jeśli naprawdę chcemy błyszczeć – lepiej kupić gramofon. Zestaw ustawiamy w specjalnie wytłumionym pokoju odsłuchowym. Tak wyposażeni możemy wreszcie delektować się odgłosem trzepoczących skrzydeł ptaszka, przypadkowo nagranego podczas koncertu jakiegoś smyczkowego kwartetu. Dla jednych to przejaw szaleństwa, dla drugich... hobby jak każde inne.
Słuchanie w samotności?
Zaczyna się najczęściej banalnie. – Kiedy dziesięć lat temu szukałem sprzętu audio do swojego mieszkania, kolega polecił mi, żebym nie kupował w supermarkecie, tylko zajrzał do specjalistycznego sklepu. Skorzystałem. Skończyło się tak, że wydałem znacznie więcej, niż zakładałem, a dziś po wielu sprzętowych eksperymentach mam zestaw wart tyle, ile nowy samochód średniej klasy: kolumny głośnikowe ATC, gramofon Transrotor czy oddzielny przedwzmacniacz. Na tym się pewnie nie skończy – mówi Paweł Gołębiewski, lekarz neurolog. – Co więcej, udało mi się też przekonać do swojej pasji żonę (częsty problem u koneserów muzyki). Napisała pracę magisterską o audiofilii.
Ale nie wszyscy mają...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta