Reformy są dziełem ryzykantów
Próżny polityk-ekonomista wyrzuca do kosza pomysły poprzednika, bo uważa, że będzie miał lepsze. Ekonomistom PO udawało się dotąd uciekać od politycznej próżności. Zastępowali ją marketingiem. Pomysły innych partii przepakowywali i znów sprzedawali wyborcom. Ale nadszedł czas, by wyprodukować produkt oryginalny - pisze Hubert Salik
Zarys reformy finansów publicznych autorstwa PO oryginalny jest. Ale czy realny?
Sztandarowy pomysł to premiowanie resortów za efekty reform. Jak je policzyć? Ile lat trzeba czekać, by się pojawiły? O tym rząd nie wspomina. Zapowiada za to obniżanie deficytu finansów publicznych i obiecuje wszystkim podwyżki.
Politycy-ekonomiści mają to do siebie, że próżność wyróżnia ich w dwójnasób. Próżnością była wiara Zyty Gilowskiej, że kosmetyka jest reformą, i wiara Jacka Rostowskiego, że uda mu się coś, co nigdy nikomu się nie udało.
Tyle że prawdziwe reformy to nie dzieło kosmetyczek, lecz ryzykantów. Leszek Balcerowicz przed laty zaryzykował. Mało kto go pokochał za tę odwagę. Nigdy więc wielkim politykiem nie został. Miejmy nadzieję, że Jacek Rostowski również nim nie będzie. To jedyna szansa, aby jego cud się ziścił.