Przygoda na bałkańskich drogach
Trudy jazdy magistralą adriatycką wynagradzają widoki skał, morza i średniowiecznych miast
Po ponad 20 godzinach męczącej podróży zatrzymujemy samochód przed ostatnią granicą. W południowym upale smętnie poruszają się pogranicznicy. Obok czerwonej flagi z dwugłowym złotym orłem w koronie powiewa błękitna flaga Unii Europejskiej. Celem Czarnogóry, która proklamowała niepodległość trzy lata temu, jest bowiem szybka integracja z Unią. Za nami 1400 km trasy przez Czechy, Austrię, Słowenię, Chorwację, Bośnię. To jeden z wariantów podróży do Czarnogóry (dwa inne prowadzą przez Słowację i Węgry, a dalej przez Serbię lub Chorwację, Bośnię i Hercegowinę). Najdłuższy i najdroższy, ale za to gwarantujący najszybszy przejazd, bo wiodący w przeważającej części przez autostrady.
Od ubiegłego roku w Słowenii obowiązują wysokie opłaty za przejazd autostradami (35 euro za pół roku). Warto zatem odcinek od granicy z Austrią do Maribora przejechać bez opłat trasą M10. Dalej mozolnie przebijamy się 200 km magistralą adriatycką pośród wlokących się camperów. Trud wynagradzają widoki z trasy wijącej się wzdłuż wybrzeża.
Słodka woda i słona śmietana
Tuż za chorwacko-czarnogórskim przejściem granicznym Debeli Brijeg obserwujemy wody Boki Kotorskiej. To największa adriatycka zatoka. Wcina się w ląd w północno-zachodniej części czarnogórskiego wybrzeża. Ma powierzchnię 87 km kw. i bardzo urozmaiconą linię brzegową o...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta