Brat Pep
Jako piłkarz był symbolem Barcelony, jako trener jest tam traktowany jak nowy święty. Pep Guardiola, patron dobrego smaku, dialogu i błyskawicznych sukcesów
Koledzy małego Mariusa Guardioli mają z jego ojcem niepisaną umowę. Gdy Pep każdego ranka przywozi syna do szkoły, witają go, podsuną coś do podpisu, ale bez zbiegowiska, żeby nie drażnić nauczycielek. I tak było aż do poranka dwa tygodnie temu, gdy umowy nie dało się już dotrzymać. W oknach szkoły stanęły dzieciaki przebrane w koszulki Barcelony, a gdy przyjechali mały i duży Guardiola, zaczęły wiwatować. – Czemu klaszczą, papa? – zapytał Marius. – Bo są zadowoleni synku – odpowiedział Pep.
To był dzień, w którym do Katalonii wrócili zwycięzcy z Londynu, bohaterowie ostatniej minuty półfinału Ligi Mistrzów z Chelsea. Stało się to, co Guardiola obiecywał rok wcześniej, gdy ogłaszano, że zostaje nowym trenerem Barcelony: – Nie będę mówił o tytułach i pucharach. Ale mam przeczucie, że ludzie będą z nas dumni.
Siła słów to siła dzisiejszej Barcelony. Do podzielonej wcześniej szatni Guardiola wprowadził podczas swoich rządów to, czego tam najbardziej brakowało: przyjaźń i rozmowę. – Sprawia wrażenie zamkniętego, a przegadał ze mną po meczu kilkanaście minut, o sprawach moich i swoich – mówi Maciej Skorża, który z Wisłą Kraków grał przeciw Barcelonie w eliminacjach Ligi Mistrzów. Trenera Chelsea Guusa Hiddinka Guardiola zaskoczył, podchodząc do niego podczas półfinału, obejmując i mówiąc coś na ucho....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta