Festiwalowy blichtr i depresje
Cannes jest jedno i niepowtarzalne. Żadna inna filmowa impreza nie ma takiej atmosfery ani magii. Tu wszystko może się zdarzyć, nawet cuda
Wzdłuż Bulwaru Croisette, przy którym stoi Pałac Festiwalowy, a także największe eleganckie hotele: Majestic, Carlton, Palais Stephanie, Miramar i Martinez, toczy się życie. Przez nadmorski deptak przetaczają się tłumy. Goście w smokingach mijają się z dziennikarzami w T-shirtach i turystami z aparatami fotograficznymi. W okolicznych wypożyczalniach za 50 euro można na jeden wieczór wypożyczyć smoking, by wejść na oficjalny pokaz. Przed Pałacem Festiwalowym od rana stoją rozstawione krzesełka fotografów i gapiów, którzy zajmują dobre miejsca do obserwowania wieczornej gali. Cannes żyje też nocami. Wtedy niebo rozświetlają fajerwerki, na zacumowanych w porcie statkach, w hotelach i na plaży odbywają się przyjęcia, a ulice stają się jedną niekończącą się restauracją. Gwar przycicha dopiero o trzeciej, czwartej nad ranem.
Zima w maju
Cuda zdarzają się w Cannes głównie dzięki wielkim studiom, które na promocję swoich filmów wydają miliony dolarów. Z morza może wyłonić się King Kong, a na Croisette wylądować kosmiczny statek. Pamiętam, jak z okazji premiery „Na krawędzi” z niebieskiego nieba nad Pałacem Festiwalowym spadł gęsty śnieg. W tym roku na Croisette też zapanowała zima. Trawnik przed Carltonem zabielił się od białego puchu, na którym stanęły dwie wielkie choinki ubrane w kolorowe bombki. Tak Disney reklamował nakręconą w technice 3D...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta